Jedzenie robaków – wakacyjna ciekawostka?
Prekursorami diety obfitej w owady są mieszkańcy Azji oraz Afryki. To właśnie podróże w tamtych kierunkach stały się dla Europejczyków pierwszą okazją do kontaktu z egzotycznym menu. W tamtych strefach kulturowych kulinarne gusta często dyktowane są trudną sytuacją w wymiarze egzystencjalnym. Świat zachodu rozpoczął rewolucję na naszych talerzach głównie ze względów ekologicznych oraz ekonomicznych. Jedzenie mięsa to coraz większe obciążenie dla ekosystemu. To również pozyskiwanie jedzenia przy największych nakładach pracy i zasobów ze wszystkich możliwych rodzajów pożywienia. Na to nałożyła się niechęć, coraz bardziej świadomych, konsumentów do mięsa produkowanego przemysłowo. Co zrobić, aby najskuteczniej uzupełnić roślinną dietę o białko, nienasycone kwasy tłuszczowe, wapń, żelazo i cynk? Dorzucić garść smażonych chrabąszczy, makaron z proteinowego makaronu z mielonych, suszonych larw mącznika. zabrać na drugie śniadanie woreczek owadów w czekoladzie lub w postaci batonów energetycznych.
Jemy wszystko co się rusza?
Mimo, że Bear Grylls tak robi, nie rekomendujemy takiego podejścia. Proszę nie patrzeć na każdą złapaną w domu muchę, prusaka czy mrówkę, jak na potencjalny obiad. Zarówno Polska, jak i cała Unia Europejska prowadzą listę owadów dopuszczonych do spożycia oraz do hodowli. Tak, tak – w Europie hoduje się już pierwsze gatunki owadów w celach spożywczych. Najpopularniejsza jest jak na razie larwa mącznika oraz świerszcze (nie mówcie o tym Magdzie Umer 😉). Elementem potraw stają się również w naszym kraju: koniki polne, mrówki, chrząszcze, turkucie podjadki oraz wije. Na popularności zyskują także sproszkowane owady przemielone na mąkę, z której powstaje między innymi pieczywo. Otrzymujemy dzięki temu wypieki bezglutenowe oraz wysokobiałkowe. Te dwa określenia święcą ostatnio tryumfy wśród osób zaangażowanych w kwestie diety. Lista owadów, które możemy – teoretycznie – jeść bez szkody dla naszego zdrowia, a często z wyraźną korzyścią dla zaspokojenia głodu i zapotrzebowania na wartościowe składniki, przekroczyła już 2 tysiące gatunków.
Szkodniki wchodzą na listę dań
Obserwując kulinarne zwyczaje w krajach o dłuższej tradycji spożywania owadów możemy zakładać, że w najbliższych latach (dekadach) do spożycia oraz hodowli dopuszczane będą kolejne gatunki. Być może z południa zaczną do nas docierać transporty z szarańczą, która w krajach Afryki jest przysmakiem. Być może mieszkańcy Ameryki Południowej przekonają nas do spożywania pieczonych mrówek. Całkiem możliwe, że mieszkańcy świata zachodu przekonają się również do cykad, gąsienic motyli czy… termitów. Jest również możliwe – choć nie zakładamy, że towarzyszyć temu będzie jakiś entuzjazm – że kiedyś skusimy się na stworzenia, które dziś kojarzymy przede wszystkim z problemami, kiedy ingerują zbyt mocno w nasze najbliższe otoczenie. Szkodniki takie jak pluskwy, osy czy muchy, są w niektórych kulturach traktowane jako „cel spożywczy”, więc w sumie dlaczego by nie…
Ale czy te robale są najzwyczajniej w świecie… smaczne?
Każdy z nas zapewne pamięta moment, w którym przekonał się do jedzenia czegoś, co wcześniej wydawało mu się obrzydlistwem. Rodzynki, oliwki, szpinak, flaczki… Rewolucja na talerzu w wymiarze osobistym nie jest niczym wyjątkowym. Czy możemy więc założyć, że jadalne owady przypadną nam kiedyś do gustu? Roksana Smyrek w swoim tekście na dietetyczny.blog.polityka.pl przytacza opisy autorów książki „On eating insects”. Piszą oni między innymi, że smak mącznika młynarka jest orzechowy, wpada w nuty umami i charakteryzuje się kruchą teksturą. W aromacie przypomina natomiast zboże i drewno. Z kolei świerszcze charakteryzuje smak łagodny, kremowy o teksturze kruchej z wyczuwalnym aromatem kurczaka, bulionu i zboża. Koniki polne o chrupiącej teksturze przypominają w smaku krewetki. Co ciekawe, mrówka rudnica, znana z polskich borów sosnowych, charakteryzuje się intensywnym, kwaśnym, cytrynowym posmakiem. Brzmi całkiem smacznie, prawda?
A ewentualna niestrawność?
Ta sama autorka na blogu Polityki przytacza również ustalenia Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności dotyczące aspektów zdrowotnych takiej diety. Częstość występowania i koncentracja zanieczyszczeń u owadów zależy głównie od metody produkcji, gatunku owada i etapu zbiorów. Zagrożenie zdrowotne może też wynikać z braku wiedzy konsumentów na temat właściwej obróbki przed spożyciem. Przykładowo: konsumpcja skrzydeł niektórych owadów może prowadzić do niedrożności jelit.
Ważne jest również zastosowanie właściwej techniki kulinarnej. Należy również brać pod uwagę przenoszenie przez niektóre owady chorób. Zakłady produkcyjne o dużym zagęszczeniu owadów stwarzają ryzyko szybkiej transmisji niektórych bakterii (np. enterobakterii) i pasożytów (np. motyliczki wątrobowej dendriticum lub nicienia Gongylonema pulchrum), które stanowią potencjalne zagrożenie dla ludzi. Według powszechnego przekonania owady jadalne nie są źródłem wirusów patogennych dla człowieka. Z drugiej strony stopień poznania tych wirusów, przede wszystkim reprezentowanych przez wirusy RNA, jest wciąż niewystarczający. Istotnym aspektem jest również alergenność pożywienia opartego na owadach. Wymaga ona stosownych badań, szczególnie względem osób, które już wykazują nadwrażliwość pokarmową np. po spożyciu skorupiaków.
Najbliższa przyszłość
Zmiana postrzegania owadów, jako alternatywnego źródła żywności z pewnością będzie procesem długotrwałym. Początkowo będą pewnie jedynie składnikiem potraw, a nie głównym daniem (kojarzycie obecną wszędzie uwagę „może zawierać śladowe ilości soi i orzeszków ziemnych”? 😉). To początek drogi, ale jesteśmy na nią gotowi. Dr inż. Joanna Bartkowicz z Wyższej Szkoły Zdrowia w Gdańsku, ekspertka i pionierka współczesnej entomofagi (praktyki odżywiania się owadami), przeprowadziła badania na ochotnikach, którzy zjedli trzy gatunki owadów jadalnych, przygotowanych na trzy różne sposoby. Tak podsumowała wyniki tego badania w rozmowie z portalem trójmiasto.pl:
„Do badania wykorzystałam trzy gatunki owadów jadalnych przygotowanych jako przekąski. Owady w całej swojej postaci były w trzech smakach: prażone, solone i w czekoladzie. Były to: mącznik młynarek (larwy), świerszcz domowy (postać dorosła) i szarańcza wędrowna (postać dorosła). Do badania przystąpiło 101 ochotników w wieku od 16 lat. Najstarszy ochotnik miał 72 lata. Zaskoczona chyba byłam bardziej ja – takim zainteresowaniem badaniem, choć bardzo liczyłam na taki odzew. Jeśli mówimy o wartościach średnich oceny, najbardziej smakował mącznik młynarek w czekoladzie, solony i prażony również. Studentki podczas oceny mówiły, że nie chcą, aby szarańcza patrzyła na nie z talerza, ale to nie odstraszyło ich od oceny. Zaskoczenie, zdziwienie i ogromna ciekawość to uczucia, które towarzyszyły badanym, gdy informowałam o możliwości udziału w eksperymencie. Niektórzy wówczas mówili, że jeśli nie teraz, to może nigdy nie będą mieli takiej możliwości. Wręcz chwalili się potem, że wzięli udział w ocenie tak dziwnego, innego produktu”.